+2
Buyaka 28 maja 2015 01:29
Dzień 4. Deszcze nas dogoniły(mhm…). Chcąc wyrwać się z tych ponurych szponów wyruszyliśmy na zachód w stronę Półwyspu Akamas.

http://static.fly4free.pl/s/2015/5/e/eed36ecfa4986a02898b464fa032c543.jpeg

Po drodze wskoczyliśmy na pomost chcąc zrobić kilka zdjęć. W oddali widać złowrogie chmurzyska.





Jechaliśmy wybrzeżem, coby radować oczy widokami. Oczywiście nie obyło się bez przygód pt.: „małe auto vs. offroad między ścianą góry a urwiskiem”. Przeżyliśmy, ale następnym razem ja tę drogę pokonam na osiołku(tak, lokalsi to oferują!).







Wybrzeże jest bardziej kamieniste i "poszarpane", niemniej jednak niewielkie plaże w zatokach czynią to miejsce urokliwym. Na niektóre można się dostać łagodnym zejściem, jednak żeby móc wylegiwać się na innych wypadałoby mieć spadochron lub chociaż medalik ze skorym do pomocy, w zejściu na plażę, świętym. Albo zrzucić drabinę. Co nie zmienia faktu, że jest to niezwykle malownicze, odludne miejsce, gdzie natura może rządzić się własnymi prawami.





Dzień 5 to, między innymi Kouklia a w roli głównej XIIw świątynia





z ustrojstwem do wydobywania oliwy z oliwek


Ale przede wszystkim... nieodzowny punkt wycieczki – Skała Afrodyty. Wszak . Legenda głosi, że to właśnie u wybrzeży Cypru narodziła się Afrodyta – bogini wszelkiego piękna.
Petra tou Romíou to trzy potężne skały, w pobliżu których wyłoniła się z morskiej piany przepiękna Afrodyta. Pojawiła się nie inaczej jak w ciągniętej przez delfiny muszli. W miejscu, w którym odpoczywała po dopłynięciu wzniesiono świątynię, po której dzisiaj niestety pozostały już tylko pozostałości. Legenda głosi, że u wybrzeży Cypru, w Petra tou Romiou narodziła się Afrodyta – bogini wszelkiego piękna.





Wieczór upłynął pod znakiem dotarcia do Agia Napa z małą przerwą w Limassol, na delektowanie się oszałamiającym jedzeniem w miejscu zwanym Ocean Basket.

Dzień 6, czyli kościół św. Łazarza. Taka historia - wskrzeszenie na czwarty dzień po śmierci, a jak sądzą sceptycy – tylko wybudzenie z letargu przez Jezusa z Nazaretu Łazarza, mówi Wam to coś? Podejrzewam, że tak. Daleko mniej ludzi jednak wie, że po powrocie do świata żywych Łazarz, wypędzony z rodzinnej Betanii, przeniósł się na południowe wybrzeże Cypru. Tu, według przekazów, został pierwszym biskupem Kitionu – obecnie to Larnaka – oraz jej świętym patronem. I tu został pochowany. Wnętrze to bogato rzeźbiona w drewnie ambona, takież ołtarzyki pod ikony szczególnie cenionych świętych i poczerniałe od starości i okopcone dymem świec części ścian, filarów i stropy.







Grób św. Łazarza znajduje się w krypcie bezpośrednio pod głównym ołtarzem, gdzie stoi również kilkanaście kamiennych sarkofagów, wśród których są także otwarte i puste. Schodzi się do niej po dosyć stromych schodach po prawej stronie ołtarza.

Dzień 7. Inteligentnie zostawiając mój paszport i orientując się o tym dopiero będąc już nieopodal granicy, planowany wypad do Kyrenii musiał ulec zmianom. Zatrzymaliśmy się zatem w Nikozji trafiając tym samym na… śnieg. Mieszkańcy chyba nie przywykli do tego widoku dając upust swojemu zdziwieniu wybiegając na ulice i robiąc tysiące zdjęć.

Nie przejmując się tym zanadto, poprowadzeni wprost pysznymi zapachami dotarliśmy do armeńskiej knajpy. Była to zdecydowanie dobra decyzja bo zaserwowano nam wyśmienite i tanie jedzenie. A co mnie wprawiło w osłupienie: wszystko świeże i wypiekane na miejscu w ceglanym piecu! Oto ciasto na placek mój właśnie było wyrabiane, o tu, tuż przede mną! Z pełnymi brzuchami poszwendaliśmy się w okolicach granicy przebiegającej przez centrum miasta.

Nikozja jest stolicą Republiki Cypryjskiej. Jest to miasto z historycznymi murami – całe centrum miasta jest nimi otoczone. A w środku samego centrum przebiega linia demarkacyjna z pasmem neutralnym, tzw. „Green Line" albo też, jak kto woli - „Buffer Zone". Jest to nieoficjalna granica państwa, a w dodatku należy pamiętać, że te granice są właśnie dwie, jedna z północnej strony i jedna z południowej, i że jej przekroczenie w kierunku południa nie jest traktowane przez Republikę Cypryjską jako przekroczenie granicy państwa, więc prawo wstępu mają tylko ci, którzy przyszli legalnie na Południe już wcześniej. Fakt, że północna część wyspy pozostaje pod administracją turecką, a południowa – grecka – tworzy Republikę Cypru, nie stanowi większej przeszkody dla turystów i nie umniejsza w niczym atrakcyjności i bezpieczeństwa Cypru, jako celu podróży urlopowych. Mnogość znaków zabraniających robienia zdjęć mnie przekonała i grzecznie schowałam aparat.

Wracając do hotelu zahaczyliśmy o kilka miejsc:

1) plażę lara Beach. Latem ponoć dzieją się tam rzeczy, które się naszym dziadom i pradziadom nie śniły. Sodoma i Gomora, dzieje się więcej i intensywniej niż na Ibizie. Aż się nie chce wierzyć nie widząc ani jednej żywej duszy wokół.



2) Jaskinie na wybrzeżu. Ponoć przepiękne. Druga połówka miała plan pozostania i delektowania się widokami. Mieliśmy rozbić namiot, wrzucić śpiworki i spać na wybrzeżu, w jaskini. My, śpiwór, i niebo. Wszystko to pod dachem z kamienia. A jak było w rzeczywistości? Pobyt w jaskini w której z każdą minutą przybliżałam się do ataku paniki. Trafiliśmy na kombo: wiało przeogromnie a i właśnie trwał przypływ. Fale z impetem rozbijały się na skałach, ogromne bałwany groźnie szumiały i to tak, że prawie nie słyszałam własnych myśli. Oczami wyobraźni porywała mnie jedna z tych fal, której udało się wedrzeć na tą małą skalną półeczkę, na której aktualnie się znajdowałam. Ewakuowałam się stamtąd czym prędzej, ostatecznie widoki podziwiając w głębi lądu, na wyświetlaczu aparatu, dzięki zdjęciom które w międzyczasie robiłam. No i to na tyle z romantycznych planów nocnego podziwiania bezkresu natury i ciemnego nieba.





(a tak nasza skalna półeczka prezentuje się z oddali, zdjęcie znalezione w bezkresie internetu)

http://static.fly4free.pl/s/2015/5/4/458489d60753d94f04209fd6414bd23e.jpeg

Chcąc zajeść stres przyszedł czas na jedzeniowy pit stop. Trafiliśmy do chińskiej restauracji w Agia Napa. Ceny były rozsądne a jedzenie przepyszne.

Dzień 8 to przede wszystkim niebywale magiczna plaza Konnos





I Famagustańska Varosha. Wygrywa rankingi najbardziej przerażających miejsc na świecie wspólnie z Czarnobylem. Iście apokaliptyczny pomnik konfliktu.

Varosha w Famaguście jest to bez wątpienia najciekawsze politycznie miejsce na całym Morzu Śródziemnym. Dawniej dzielnica była znana z 5 gwiazdkowych hoteli przy piaszczystych plażach Europy. Był to wówczas jeden z najważniejszych turystycznych ośrodków świata. Zjeżdżały się tam gwiazdy światowego formatu: ….. Była pełną życia żyłą złota. Teraz pozostaje tylko cieniem wcześniejszego splendoru.

Dziś te same budynki zamieniły się w ruinę. Widok przywodzi na myśl hollywoodzkie filmy grozy. Zwykli śmiertelnicy mają całkowity zakaz wchodzenia, zakaz fotografowania i filmowania.

W 1974r podczas ataku tureckich wojsk wszyscy mieszkańcy i turyści zostali ewakuowani z zagrożonych terenów do brytyjskich baz. Większość spakowała tylko kilka najpotrzebniejszych rzeczy nie wiedząc, że już nigdy nie powrócą do swych domów. Aktualnie budynki są całkowicie opustoszałe. W środku nie ma kompletnie nic. Niektóre pozbawione są Nawet całych okiennic.

Mieszanka chrześcijańskiej przeszłość i muzułmańskiej teraźniejszości (np. przebudowana na meczet katedra św. Mikołaja). usunięto świątynne posągi, dobudowano minaret, wewnątrz wyłożono dywany i całość przekształcono według islamskich reguł – odtąd katedra pełniła rolę meczetu (dziś: Meczet Lala Mustafa Paszy), to miejsce islamskich modłów w chrześcijańsko-gotyckiej architekturze









Na koniec tureckie przysmaki, bosko podana kawa i herbata w Petek, z mnogością deserów, ciast i ciasteczek!

#img25



Dodaj Komentarz